Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
AScarlett Administrator
|
Wysłany:
Pią 18:25, 16 Sty 2009 |
|
|
Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 310 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń Płeć: K
|
Nadesłany do mnie przez Gabrielę_Z (umieszczony także na blogu):
- W porządku. Czy ktoś obejrzał twoją nogę?
- Sama się nią zajęłam.
Uniósł brwi.
- Pozwól, że zobaczę.
Odruchowo schowała nogi pod biurko.
- Nie.
Ale on wstał, zrobił krok, schylił się i podniósł jej nogę. Gdy protestowała, wzmocnił uchwyt i podwinął nogawkę. - Wściekłeś się? Przestań. – Zmieszana, wyciągnęła rękę i zatrzasnęła drzwi. – Ktoś mógłby wejść.
- Więc przestań - piszczeć poradził i delikatnie odwinął bandaż. Z aprobatą pokiwał głową. - Dobra robota. - Gdy syknęła na niego, pochylił głowę i dotknął ustami rany. - Jeszcze lepiej - powiedział, szczerząc zęby, akurat w chwili, gdy otwierały się drzwi.
Peabody spojrzała, zarumieniała się i wyjąkała: - Przepraszam.
- Właśnie wychodzę - powiedział Roarke, mocując bandaż. Eve zgrzytnęła zębami. - Jak przeszłaś przez te poranne emocje, Peabody?
- W porządku, to było... więc, właściwie... - Odchrząknęła i rzuciła mu pełne nadziei spojrzenie. - Mam małą ranę, tutaj. - Przesunęła palcem po szczęce, czując przyjemne drżenie serca, kiedy się do niej uśmiechnął.
- Więc tutaj. - Podszedł do niej, pochylił głowę i dotknął ustami maleńkiego skaleczenia. - Uważaj na siebie.
- Ach, co za mężczyzna - wykrztusiła Peabody, gdy opuścił pokój. - Ma wyjątkowe usta. Jak się możesz powstrzymać, aby ich nie gryźć?
- O Boże, zetrzyj z brody ślinę.
(...)
- Zostałam nieomal wysadzona w powietrze i pocałowana przez Roarke... Wszystko jednego przedpołudnia. Zapiszę to w kalendarzu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
Patrycja87 Members
|
Wysłany:
Wto 12:32, 01 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 313 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Tarnowa Płeć: K
|
Czytałam ten fragment krztusząc się ze śmiechu Dobrze, że Peabody nie stanowi dla Eve potencjalnego zagrożenia jeśli chodzi o Roarke'a, bo w przeciwnym razie szukałaby zębów po podłodze za każdym razem, gdy się na niego zagapi
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
wika Members
|
Wysłany:
Nie 21:29, 06 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Sie 2009
Posty: 62 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorlice Płeć: K
|
U podnóża schodów stał Summerset. Zimnym, szyderczym wzrokiem przyglądał się jej powyciąganemu swetrowi i starym spodniom.
- Przypuszczam, że na dzisiejszą kolację włoży pani
coś stosowniejszego.
- Przypuszczam, Ŝe do końca życia będziesz osłem.
Szybko wciągnął nosem powietrze. Wiedząc, że ona tego nie lubi, wziął ją za ramię, nim zdążyła przemknąć obok niego. Pokazała zęby. Ale on uśmiechnął się:
- Do drzwi zbliża się posłaniec z paczką dla pani.
- Posłaniec. - Dla zasady wyszarpnęła ramię, jednak stanęła tak, aby być między Summersetem a drzwiami. Jej ręka automatycznie spoczęła na broni.
- Czy go skontrolowałeś?
- Oczywiście - uniósł ze zdziwieniem brew. - To zarejestrowana służba doręczycielska. Kierowcą jest młoda kobieta. Kontrola nie wykryła żadnej broni.
- Zadzwoń do służby doręczycielskiej i zweryfikuj - rozkazała. -
Ja zajmę się drzwiami. - Ruszyła do przodu i rzuciła przez ramię: - Czy szukałeś materiałów wybuchowych?
Zbladł nieco, ale kiwnął głową.
- Oczywiście. Zabezpieczenie bramy jest bardzo dokładne. Roarke sam je zaprojektował.
- Zadzwoń i zweryfikuj - powtórzyła. - Zrób to na tyłach domu. Patrząc ponuro, Summerset wyciągnął swój miniwideofon, ale nie poszedł dalej niż do drzwi
salonu. Za nic nie chciał pozwolić Eve, aby go osłaniała, tak jak to zrobiła kiedyś.
(...)
- Przesyłka zweryfikowana - powiedział Summerset za plecami Eve, aż prawie podskoczyła.
- Powiedziałam, abyś dzwonił, znajdując się na tyłach budynku.
- Nie słucham pani rozkazów. - Sięgnął do klamki, zagradzając drogę Eve, potem zawył, gdy ta mocno stanęła na jego stopie.
- Cofnij się, ty głupi skurwysynu! - warknęła, otwierając drzwi jednym szarpnięciem. Zanim doręczycielka zdołała wypowiedzieć standardowe słowa powitania, Eve wciągnęła ją, przysunęła jej twarz do ściany i wykręciła ręce do tyłu.
- Masz jakieś nazwisko?
- Ta, tak, psze pani. Sherry Combs. - Zacisnęła oczy. - Pracuję w Błyskawicznej.
Mam przesyłkę. Proszę pani, nie wiozę Ŝadnych
pieniędzy.
- Czy nazwisko się zgadza, Summerset?
- Tak. To jeszcze dziecko, pani porucznik, przestraszyła ją pani.
- Przeżyje to. Jak dostałaś przesyłkę, Sherry?
- Ja - ja - ja... - Przełknęła głośno ślinę, nadal miała oczy zamknięte. - Jestem na zmiany.
- Nie, w jaki sposób przyszła paczka?
- Och, do skrzynki, myślę. Jestem prawie pewna. Mój przełołony powiedział, abym
ją tu przywiozła. To moja praca.
- W porządku. Dostajemy tu mnóstwo próśb -
powiedziała Eve z uśmiechem. - Naprawdę tego nie
lubimy. - Wyciągnęła kartę o wartości pięćdziesięciu
kredytów i wcisnęła ją w spoconą dłoń dziewczyny. -
Jedź uważnie.
- W porządku, dobrze, dziękuję, o rany. - Ruszyła do drzwi, potem odwróciła się, niemal ze łzami w oczach.
- Ach, ojej, oczekuje się, że pani podpisze, ale nie trzeba, jeśli pani nie chce. Eve kiwnęła tylko głową w kierunku Summerseta i zaczęła wchodzić z torebką po schodach. Słyszała, jak Summerset szepcze do dziewczyny:
- Bardzo przepraszam. Nie zażyła dzisiaj lekarstw.
Eve, mimo że zobaczyła adres zwrotny na przesyłce, nie mogła się nie uśmiechnąć
Troszkę szkoda dziewczyny ale pojedynek Summerset - Eve, jak zwykle pierwsza klasa
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez wika dnia Nie 21:38, 06 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|